Zawsze. Już zawsze. 

Nigdy nie wiem, gdy mnie zaskoczy. Ten właściwie zwykły obraz, tak znany. Ten, w który już kiedyś wpatrywałam się przed laty, dyskutując, czy można zrobić z tego dramat. 

Ten, który, śmiałam się z tamtymi ludźmi, powinnam sama namalować. 

Za każdym razem, gdy zobaczę ten właśnie obraz, poczuję ukłucie pod żebrami. Wyszepczę z bólem "Van"- nie myśl jednak, że myśląc o autorze. Przeczuwasz, że tak nie jest, prawda? Nie można mieć tego rodzaju łez w oczach, myśląc o holenderskim pacykarzu.

Więc tak. Do końca życia, gdy zaskoczy mnie tak po prostu, gdzieś w sieci, w książce,  poczuję ból w  miejscu, gdzie kiedyś była spora część serca- a została tylko krzycząca pustką dziura. 

Ta dziura jest mi potrzebna. Ta dziura sprawia, że reszta tak żarłocznie obrosła mięsem życia. 

W bólu pamiętam jednak. 

Przypomnę sobie jak jeden z nich przyniósł mi kiedyś czaszkę z cmentarza, upierając się, że powinnam zrobić z niej popielniczkę. Przypomnę sobie, jak drugi z nich boleśnie rzucał palenie po śmierci matki, jak trzęsły mu się dłonie, gdy dopalał tego ostatniego. Przypomnę sobie, jak poznałam kogoś, kto został już do tu i teraz, przypomnę sobie ten moment, gdy spojrzałam mu w oczu, odpalając "na spaw", a potem całą noc paląc "na pół ". 

 

W tej śmierci jest moje życie. 

Moje życie zawsze było w śmierci. 

Powiem to lekko, wzruszę ramionami. Nie dziw się. 

Bo to ostatnia rzecz, której powinieneś się bać. Dzięki temu rozumiem. Dzięki temu oddycham głębiej. 

Dlatego nie umiem tego zostawić. 

 

I zawsze, gdy zobaczę, usłyszę też w głowie piosenkę, którą napisał ktoś całkiem dla mnie obcy, z dalekiego kraju- ale stworzył ją po tym, jak spojrzał na ten właśnie obraz. Zanucę nieświadomie i poczuję, że muszę ją usłyszeć. Czy możesz mi się dziwić, że wybrałam ją na swój własny pogrzeb?

Uśmiechnij się.  Może kiedyś zrozumiesz. Jeśli tylko zechcesz. 

Śmiej się i nie martw się. Nigdzie mi się nie śpieszy. Chcę jeszcze pojechać do tamtego muzeum i spojrzeć na nią dokładnie. Do wielu muzeów! Chcę jeszcze obłożyć mięsem różnych miłości tę wielką pustkę w głębi piersi. Chcę jeszcze śmiać się, próbować rozdać ile mogę, płakać ile trzeba. Przeczytać tyle książek. Tyle wierszy.

Mam jeszcze sporo dróg do przejścia.

 

Czasem tylko to, co zwę resztą serca, stanie na moment. 

 

To co? Zapalimy?