Z dziennika chrobowego:
Zawsze, gdy choruję i poczuję się odrobinę lepiej, muszę sobie udowodnić, że żyję. Że mogę. Że wentyluję płuca nie tylko dla samego oddychania rozbijanego o mitochondria- ale w tej wymianie gazowej, w moim zyciu, chodzi o coś więcej.
O radość. O czułość, miłość. O troskę.
Gdy tylko mogę wstać z łóżka bez mdłości i zawirowań w głowie, gdy mogę złapać kilka oddechów pomiędzy kolejnymi atakami kaszlu i mogę przełknąć więcej wody naraz, od razu krąży we mnie więcej życia. Nie tyle co zwykle. Życie płynie moimi żyłami w dwójnasób. Na co dzień stykam się ze śmiercią, obserwuję umierających, ludzie konali na moich rękach. I nie mogę powiedzieć, że wiem, co czują, gdy uda im się pokonać śmiertelną chorobę. Ale czasem myślę, że to namiastka. Taka zwykła angina. To drobinka właśnie tych uczuć. Życie docenia się w zatknięciu z tym, co ostateczne. Swoje ciało kocha się bardziej i człowiek czuje się też i ciałem w pełni, gdy czuje, że ono potrafi walczyć. Jest silne.
Kocham swoje ciało. Kocham siebie. Nawet gdy jest słabsze, nie zawodzi mnie ostatecznie. To w porządku nieraz odpocząć, załamać się, czuć ból. W każdym wymiarze.
Ale potem można ozdrowieć. Stanąć na nogi. Dla siebie- a czasem i dla tych, których kochamy.
Poczułam się odrobinę lepiej. Poczułam, że wygram i tym razem, z tym niczym, z tą bakterią która zajęła moje gardło. Niby nic, malutkie zwyciętwo- a dla mnie powód do świętowania. Jeszcze parę dni przede mną, parę dni bólu, potów i lekarstw. Ale oto jestem. Mam swoje sprawne ręce. I mogę dawać nimi życie i radość.
I zawsze, zawsze, jak to Dawne Matki Ogrodniczki, muszę dać dosłownie jakieś życie. W euforii zjadłam awokado. Zasadziłam kolejną pestkę. Kolejne drzewko, które wyhoduję w tym zimnym kraju i dam potem komuś. Ludzie, którym rozdaję swoje drzewka, nawet nie wiedzą, że one zawsze mają intencję. Mają ten promyk energii ode mnie. To życie, które przedtem zaklęte było w mroku, a potem wybuchło. Te drzewka to cały cykl Życia- Śmierci- Życia. To moja czułość do świata i fuzja jądrowa energii mojego serca. Które nadal bije.
Odpoczęłam.
A potem przeszukałam szafki w kuchni. Jajka, masło, cukier. Wiśnie. Postanowiłam zrobić wiśniową tartę, typowe amerykańskie cherry pie. Ukochane ciasto mojego Męża. Tego, który dzieli ze mną życie, którego kocham tak, że nie umiem tego wyrazić słowami. Mogę tylko piec dla niego ciasta.
Zagniotłam zimne masło z mąką. Czułam, jak rozpuszcza się pod palcami. Pod ciepłem moich żywych dłoni. Ciasto zawsze powinno zagniatać się tak, by włożyć w nie całą miłość. Dla tego, dla kogo ciasto się piecze. Czasem dla męża. Dzieci. Przyjaciółki. Czasem dla samego siebie.
Wiśnie rozmarzały jak moje zmrożone gorączką przez parę dni emocje.
Nienawidzę chorować. Nikt nie lubi. Ale kocham na nowo, podwójnie, czuć że żyję, gdy łapię głębiej oddech.
Co by tu zrobić dalej?
jak czytałam o ciecie to poczułam tą lepiącą się pod paznokciami mąkę z jajkiem... nienawidzę tego uczucia. i gdy czytałam zdanie "Życie docenia się w zatknięciu z tym, co ostateczne." to tak sobie przypomniałam jak mnie Córka potrafi wkurwił tak okrutnie. a potem np siedzi je ciastko z taką czułością i w pełnej ciszy i skupieniu i to jest takie piękne i proste i wtedy czuje że to życie jednak jakiś sens ma.
A ja kocham. Ale hej, już przecież było mówione, że jakbyśmy mieszkały razem, to ty byś sprzątała, a ja gotowala. Uwielbiam uczucie jakiegokolwiek jedzenia na dłoniach 🤭
Bo emocje emocjami, wkurw najczęściej zdarza się wobec tych, których najbardziej kochamy. Ale właśnie...potem zalewa nas ta fala czułości. Jak dla mnie życie nie ma sensu. Ale jeśli jakikolwiek istnieje, w moich oczach, to jest to czułośc.
niestety jesteś daleko. muszę sobie na miejscu znaleźć wysokiego, gotującego męża. wysokiego bo nie sięgam do wszystkich kafelek w łazience żeby dobrze umyć... XD
Nie nie, to ty jesteś za daleko 🤣
Mini że mam 175 cm wzrostu nam ten sam problem z szafkami...ale w kuchni. Ostatnio metoda celnych rzutów sięgałam po puszki z mlekiem kokosowym, jak męża w domu nie było 🤷♀️🤣
po pensji kupuje drabinę i dildo! XD
Brzmi jak idealne rozplanowanie budżetu 🤭
czekaj, bo coś w tym poście było o chorowaniu.. umieraniu czy coś? XD
owszem, było :D Ale to chyba nie jest już istotne w obliczu drabiny i dildo :D