On nie lubi czytać książek. Ja pochłaniam je na kilogramy. 

On nie lubi poezji i nie czytam mu swoich wierszy. Ja oddycham poezją i uważam, że jest nią każde słowo. 

On nie przepada za ludźmi i nie szuka ich towarzystwa. Ja kocham ludzi, zaprzyjaźniam się szybko i każdemu chce pomóc. Kocham paru innych ludzi, nawet gdy nie mówię tego wprost. 

On jest poukładany, rozsądny i uwielbia przemyślany porządek. Ja jestem chaosem, który wszystko rozrzuca dookoła i cieszy się z szalonego tańca. 

On wygląda dość groźnie i nikt nie zaczepi go na ulicy. Ja uśmiecham się do każdego obcego patrząc mu w oczy i zawsze będę tą osobą którą ktoś zapyta o drogę albo papierosa. 

On naprawia rzeczy. Ja je psuję. 

On układa plany. Ja potrafię tylko marzyć. 

On ma genialny zmysł orientacji i zawsze zapamiętuje drogę którą szedł tylko raz. Ja gubię się w swoim rodzinnym mieście i płaczę aż nieraz gdy muszę dotrzeć gdzieś sama, wiedząc, że się zgubię.  

On jest twardy na powierzchni i niesamowicie wrażliwy w środku. Często płacze na filmach. Ja jestem mięciutka na zewnątrz, ale w środku mam nienaruszlany kamień. Rzadko płaczę na filmach. 

On jest raczej smutny. Ja jestem raczej wesoła. 

On zajmował się mną przez 3 miesiące gdy złamałam nogę, mył mnie i mi gotował posiłki. Ja chodziłam za nim przez 2 miesiące do łazienki bojąc się że zrobi sobie krzywdę w trakcie kolejnego epizodu depresji. 

On jest piękny. Ja jestem brzydka, w najlepszym wypadku "taka zwykła". 

On jest niezwykle dobrym kierowcą. Ja boję się nawet spróbować zrobić prawo jazdy. 

On jest tak pozornie spokojny i kruchy w swojej głowie. Ja jestem tak pozornie dramatyczna i wiecznie spokojna w swojej głowie. 

 

Kocham go tak bardzo, że nieraz, po tylu latach, czuję aż, jak to boli. 

Kocham go tak, że nie znajduję na to słów. Nie umiem o tym opowiadać. To ten kawałek swiata, który najczęściej zostawiam tylko dla siebie. 

 

 

My jesteśmy swoimi najlepszymi przyjaciółmi. 

Nie potrafimy oderwać nieraz od siebie swoich rąk, języków i przestać kochać się namiętnie, dwa razy, trzy razy, siedem razy w ciągu nocy, aż nie możemy ruszyć żadnym palcem. Gryziemy się po płatkach uszu i szyjach aż do krwi. 

Rozmawiamy nieraz do rana, nie mogąc przestać, leżąc w łóżku, na abstrakcyjne tematy. Rozmawiamy i nigdy jeszcze nie skończyły nam się powody do rozmowy.

Dajemy sobie swobodę, on akceptuje moje dziwne relacje i przyjaźnie, ja w pełni rozumiem jego potrzebę pustki. Nie zazdrościmy. Ufamy sobie. 

Razem nie chcemy mieć dzieci ale chcemy zbudować razem dom, kupić mieszkanie, mieć ogród, psa i koty. 

Chcemy zwiedzieć jak najwięcej świata i pierdolić się czule na hotelowych łóżkach, leśnych łąkach i w barowych kiblach. Mam całą listę dziwnych miejsc gdzie uprawialiśmy seks i jestem z niej dumna. 

Mamy takie same poczucie humoru i nie możemy nieraz przestać płakać ze śmiechu. 

Regularnie kłócimy się przez moją panikę że się spóźnimy, o moje chodzenie w butach na dywanie i jego nie mycie deski do krojenia jedzenia. Gdy jesteśmy głodni potrafimy grozić sobie rozwodem by po 10 minutach zacząć się z tego śmiać. 

Akceptujemy swoje zmieniające się ciała, kolejne tycia i chudnięcia, rozstępy, siwe włosy i zmarszczki ktore budzą najwięcej czułości.  Kochamy te zmiany, ugryzienia zębów czasu. 

Śmiejemy się że swojego bekania, pierdzenia i potrafimy przy sobie srać bez najmniejszego problemu. 

Jesteśmy tak samo zbzikowani jeśli chodzi o biologię, astronomię i chodzenie po górach. On nawet bardziej niż ja. 

Kochamy leżeć i patrzeć w gwiazdy, spontanicznie jechać autem na bezludzia i słuchać razem muzyki, a nawet ciszy. Kochamy razem milczeć.  

Czujemy przy sobie spokój i potrafimy umierać z tęsknoty nawet siedząc obok, bo bo uczucie nieraz nas przerasta. 

 

 

Czasem w nocy przebudzam się, gdy On śpi głęboko. Zaczynam wtedy panikować gdy rytm jego unoszenia się żeber jest tak spokojny, że sprawdzam, czy oddycha. Przez minutę czy dwie badam jego wdech i wydech, mając łzy ulgi w oczach. 

 

 

Jesli zapytasz mnie o miłość, nie wiem co mam ci odpowiedzieć. 

Ona jest. Po prostu, ona jest.