Mówiłyśmy nieraz o śmierci
I na tym zbudowałyśmy nasze życie
37 stopni mojego wiecznie
Nadmiernie pędzącego ciala
Równe 36.6 równowagi strachu
I smutku twoich cienkich nadgarstków
Nasza czułość w zimnym pokoju
Mojego dorastania
Ten uścisk ślepych szczeniąt którym
Obumarła suka
A one jednak dalej żyją
Rosną na głodzie jak na drożdżach
I ani myślą zaprzestać nauki szczekania
Obserwujemy bez polowań już
Błękitne wstęgi na piórach sójki
Rzucaja się nam bardziej w oczy
Gdy liście drzew żółkną i blakną
Blizny nagich gałęzi
Jak rozdarte włókna na kościach
Które nigdy nie będą mialy okazji zbieleć
Szarzeję i milknę wtedy
Coraz mniej o tym mówimy
Coraz bardziej się oddalamy
Wszystkie historie zostały powiedziane
Przestrzeń pomiędzy tamtą raną
A obecnym błotem życia wypełniają Read More »
Czekam na dreszcze
Którymu drzewa strząsają liscie
Ich bezgłośne cierpienie i
Chrzęst zarazem pod moimi butami
Wyglądam ulew strug i wiatru z północy
Którego tak boją się wszyscy
Pracownicy oddzialu zamkniętego
Bo ja inaczej nie potrafię
Kocham spowity mgłą czas wilgoci
Gdy mędrcom siwieją brody
A głupcy wróżą z rozłupanego kasztanu
Który wkładają pod łóżka na zimę
Lekarstwo na to jak wykręca im kości
Reumatyzm psychosomatyzm a może złe duchy
Psy powracają bez pcheł i bez
Łopianów w ogonach
Nareszcie nie trzeba wykręcać
Im kleszczy a podwórkowe
Koty odkrywaja rozkosz
Rozpalonego kaloryfera
Bo nikt nie pamięta czym był zapiecek
Jesienne horoskopy do mojego życia
Nie wnoszą niczego nowego
Wiem więcej niż przeczuwam
Boję się mniej niz każe doświadczenie Read More »