Zbieranie martwych piskląt jaskółek
Z rozbitego gniazda pod rynną
Po pierwszej nagłej ulewie
Odchodzi w niepamięć jesienią
 
Zagrzebuję w popiele ogrodów i pól
To wszystko złe i niedobre
Jaskrawe zmienia swoją barwę
Brązowieje jak plamki na starczej dłoni 
 
Mądrość gąsienicy przeobrażonej latem
Bycie gorzkim w smaku gdy
Ktoś za bardzo się zbliży
Stroszenie włosków na ciele by
Wydawać się nie do połknięcia
 
To wszystko znika we mnie 
Rośnie puchnie drżeniem
Księżyc szarpie moim ciałem 
Jak wodami przypływów