Są takie dni, przeciągajęce się w miesiące, gdy zapominam, że jeśli miałabym wybrać soundtrack swojego życia*- to będzie ten kawałek. W gratisie los, przypadek, czy jak to zwać, dodaje mi nawet widoki jak z teledysku. 

 

Wszystko mam. Dostałam na krzywy ryj. 

I dostaję  nawet te najbardziej niespodziewane gwiazdki z nieba. Są trochę znowu jak cuda zimowego przesilenia.

Co chwilę moje oczy szklą się łzami najpiękniejszych wzruszeń. Z powodu piękna, z powodu tego, co dotrzegam na zewnątrz i w środku.

Cieszy mnie oszronione źdźbło trawy. Ostatecznie widzę dobro. 

Kocham, jestem kochana. Mam najbliżej wspaniałych ludzi. Rodzinę, którą wybrałam i stworzyłam z niektórymi ludźmi cegiełka po ciegiełce. Mogę widzieć piękne zachody słońca,  piję gorącą herbatę po tym, jak wiatr wdmucha mi mróz aż do szpiku kości. 

Nie prosiłam, nie oczekiwałam. Nie zasłużyłam. Niczym nie zasłuzyłam. A wszystko mam. 

 

Czasem zapominam. A jednak stale, nieprzerwanie, jestem wdzięczna. 

 

 

*I tak, wiem doskonale, że ten kawałek już tu był! I jeszcze nieraz pewnie będzie.