Moja babcia powiedziała kiedyś: będziesz jak ja. Twoja matka jest za słaba i nic z niej nie będzie, jest krucha. Twoja siotra ma już inną krew. Bedziesz ty. Bo nie ma innego wyboru. Też nie masz. Nigdy nie urodzisz chłopca który przeżyje. 

 
Ja postanowiłam nie urodzić już niczego. To zatrzyma się we mnie, na mnie. 
 
Moja babica powiedziała kiedyś: z Bogiem trzeba w zgodzie, ale to co robisz, to między tobą a ludźmi. Z Bogiem w zgodzie, ale nic mu do tego, co robisz. Bóg jest mężczyzną. Nie zna się na babskich sprawach. 
 
Ja nie wierzę w jej Boga żadnego. Kłamałam na pierwszej spowiedzi, mam z tym Nieistniejącym na bakier. Co z ludźmi, to z ludźmi. Nie wierzę w żadnego z bogów. Już nie. 
 
Moja babcia nauczyła mnie odczyniać uroki rzucane przez złe języki i stawiać tarota. Obtaczać głowę jajkiem, zeby wyjąć z niej niedobre myśli, a potem połykać samo żółtko albo nakarmić nim kury. Z flaków czarnych kur można było wywróżyć przyszłość. Moja babcia pokazała mi jak grzebać w wątrobie królików i jak gotować wywary z czerwonej koniczyny. Miałam mniej niż 10 lat, ale ona wiedziała ze ma mało czasu. Była za stara. Miałam 11 lat i patrzyłam jak umiera, mając 91 lat. To jedyny grób,  o który mogłabym dbać. Już go nie odwiedzam. Lubię stare cmentarze, ale nie liczę się z grobami. 
 
Moja babcia spędzała niechciane płody dziurawcem i zbierala zioła. Mnie też miała, mówiła mamie, to niedobre dziecko, bo cię zgwałcił. Ale jestem. Złe nasienie, dobra krew. Dzikie połączenie. I wyrosło, co wyrosło. 
 
Kiedyś prawie zlinczowano ją na wsi i wyrzekła się jej na wiele lat rodzina,  gdy słuchała serca i wyszła za mąż za chlopca, a nie bogatego gospodarza. Smażyła nalesniki z akacją i gotowała syropy z fiołków. Zbierała mlecze i porzkywy. Mama nauczyła się od niej. A potem ja.
Znałam ją bardzo krótko. Była okropna. Była  najtwardsza. Była najlepsza.  Mam wrażenie, ze dała mi część duszy. Dlatego wiem, co wiem. 
 
 
Moja babcia powiedziała mi kiedyś: nie będziesz tego lubić ale nie będziesz umiała inaczej. Przywykniesz. Suka przywyka do karmienia miotu. Będziesz znajdować gdzie się da ludzi, którym będziesz pomagać. Łasić się bedziesz. A ludzie będą znajdować ciebie. Dawać i brać od nich, chociaż oni nawet nie będą wiedzieć, co bierzesz. 
A oni beda się ciebie bać i będą uciekać, ci słabi się przerażą, jak głupki, ale będą cię potrzebować. Niektórzy cie pokochają i nigdy cie nie odstąpią. Inni cię wykorzystają. Większość będzie cie używać po prostu, ale tobie to przestanie przeszkadzać. Potem zrozumiesz. To będzie w porządku. 
 
Pamiętam jak mówiła nieraz po niemiecku a nieraz dialektem że Wschodu. A ja nie rozumiejąc, rozumiałam wsjo i wiedziałam, co to Der Hund i co sobaka. 
 
Moja babcia przeżyła dwie wojny i zawsze miala na strychu zapas cukru, soli i mąki. 
Ponoć nosiła na sobie klątwę cygańską, którą przekazała i mi, ostatniemu, siódmemu pokoleniu. Jestem przeklęta. Ostatnia przeklęta. bo więcej nie będzie. Na mnie klątwa zakończy się dosłownie. 
 
Moja babcia powiedziała mi kiedyś:nie oszukasz krwi. Ta skumulowała sie w tobie. Masz pecha. Masz szczęście. Jak będziesz się słuchać krwi, przeżyjesz. Inaczej będziesz musiała słuchać psiej skóry, sama siebie pobijesz. 
 
 
A ja  biłam siebie i się z sobą nieraz. I przestalam wierzyć, obraziłam się na jej czary, gdy świat zabrał mi raz to, co kocham. Nie stawiam już tarota. Boję się strasznie.  A jednak trwam. Znajduję i mnie znajdują. Krwi nie oszukam. Słyszę, jak się śmieje w żyle babcia. Ten śmiech mnie nie przeraża. Może rozumiem już więcej. 
 
Moja babcia powiedziała mi kiedyś: będziesz jadła ich grzechy i będzie ci od tego gnić serce. Ale jesteśmy długowieczne, aż za bardzo. Zjesz i stracisz parę lat. Przeżyjesz ich wszystkich i tak.  Zostaniesz sama, jak ja. Ale będziesz wiedziała, że  było warto. Bedzie boleć. 
 
Ja chciałam leczyć zwierzęta, a leczę ludzi, chociaż się ich boję nieraz bardzo. Chociaż oprócz matki i babci, zwierzęta mnie wychowały. Liski małe, kruki, perkozy. W domu miałam nawet zielonego dzięcioła ze złamanym skrzydłem- odleciał i nigdy potem nie wrócił. Ale ja zawsze ze zwierzetami, ludzi oswajam jak kiedyś te kozy i półdzikie psy. Wszytkie jadły mi z ręki. Miałam swoją srokę. Ludzie też mówią poza słowami, sami o tym nie widząc. Dlatego z nimi bywa nawet łatwiej. 
Więc z ludźmi muszę, krew każe. Człowiekiem jestem, chcąc nie chcąc. I lecząc ciało najprościej chcę też nieraz dotknąć ich duszy. Dodać trochę ciepła. Zjeść ich raka. Zejść ich ból.  Potem rzygać, ale strawić włókno,  to, czego oni nie mogą. Dać im się w siebie wlać, nawet jak nieraz będę od tego chora. Próbowałam inaczej. Nie umiem. Ta przerwa bardzo bolała. 
 
No i ja się śmieje. Z tarotów, z horoskopów,  z kryształów, bo co to kurwa za bzdura. Śmieje się z tych co szukają na siłę i nie wierzą w naukę. Śmieję się i mi głupio, bo krew wrze.  Z siebie się śmieję? Unikam sama swojego stosu. Sama się gubię. Ale czuje. Czuje. Woła gdzieś tam psiakrew, zabobon. Życie woła. Co tak krzyczy? 
Bywam strasznie zmęczona. Najczęściej jednak bywam szczęśliwa. 
 
 
Moja babcia powiedziała mi kiedyś: zrozumiesz jak dorośniesz. Nie jesteśmy ani te ładne, ani te brzydkie. Jak już to brzydkie. Nie słuchaj bajek. Jesteśmy te zwykłe,  jak Bóg pozwoli. Niczym się nie różnimy, nie jesteś wyjątkowa. Nie myśl,  że jesteś. 
 
 
Jestem zwykła sobie taka więc. Jestem dalej głupia. Postanowiłam nie dorosnąć nigdy. 
 
Czekam aż osiwieję. Czasem chciałabym być już naprawdę stara. Bliżej niż dalej. Ale siwa, pomarszczona i stara jak babcia. Nie przejmowałabym się już, że jednak bardziej brzydko u mnie, niż ładnie. Rozumiałabym może więcej.
Mam 4 siwe wlosy. Ale jesteśmy długowieczne.
Wiec jestem dalej głupia, szukam. Wierzę i nie wierzę.
 
I coś tam rozumiem chyba. Śpiewać umiem tylko tak, że za bardzo niesie się po stepie. 
Albo w sercu. Nie wiem jak to się robi pomiędzy.  
 
 
 
Czy to tylko bajka? Sam sobie odpowiedz. Ja sama już nie wiem niczego.