Jutro wbijam 34 lvl życia.
To będą bardzo dziwne urodziny, bo przecież przywykłam już do naszej małej tradycji. Tej, w której moja najleosza osoba, mój mąż, zabiera mnie w mniejszą lub większą podróż. W której idziemy do kina albo restauracji, we dwoje. Spędzamy razem czas, celebrując to, co najważniejsze. Przywykłam, że jest dobrze.
Te urodziny trochę się zgubią we wszystkim, co się w tym roku dzieje. Gdzieś w środku moje rozgoryczone dziecko pomyślało, że będą najgorsze w życiu. Najbardziej zaniedbane kiedykolwiek. Jestem nadal maluchem, który lubi świętować. Nic na to nie poradzę. Chyba nawet nie chcę.
Parę tygodni temu wymyśliłam sobie, że w swoje urodziny pójdę do pracy. Jakbym magicznie mogła wypowiedzieć to właśnie życzenie. Niestety, życie nie spełnia ich na pstryknięcie palcem. Niestety trzeba być cierpliwszym, niż nieraz potrafię. Wszystko to proces. Mieszanina wysiłku i tego, czym obdarzy nas chaos.
Więc zostanę w domu. Ten dzień będzie taki sam, jak każdy inny teraz. Chcialam inaczej, więc chyba w tym roku przestanę je lubić. Najgorsze urodziny, w mojej głowie świeci neonem.
Aż po chwili zaczynam się z siebie śmiać. Najgorsze? Jak zwykle dramatyzujesz, dziewczyno.
I przypominasz sobie wszystko inne.
Ten rok, gdy miałaś 5 lat, kiedy twój ojciec upił się tak bardzo, że po kolejnej awanturze dostał zapaści i trzeba było wezwać do niego pogotowie, chociaż zdemolował kuchnię. I nie wiedziałaś już wtedy czy wolisz, by umarł- czy by przeżył.
Ten rok, gdy miałaś 9 lat i twoje urodziny wypadały w Wielki Piątek. I wszyscy dookoła straszyli cię, że zgrzeszysz, jeśli będziesz świętować. Mama i tak upiekła ci tort przekładany domowym dżemem z mirabelek. Odkryłaś, że grzech zostawia cudowny posmak.
Ten rok, gdy złamano ci żebra.
Ten rok, gdy dobrze się bawiłaś, byłaś pijana z ludźmi, których twarzy już nawet nie pamiętasz- i ktoś powiedział, że zmarł papież. Nie przejęłaś się tym, ale już przeczuwałam, że ta data będzie się już zawsze kojarzyć z jednym.
Ten rok, gdy po listopadowej śmierci swojego najbliższego przyjaciela, który też urodził się 2 kwietnia, obchodziłaś na nowo urodziny sama. Do tej pory nie wiesz, jaki cud sprawił, że to przeżyłaś. Nawet tego nie pamiętasz. Do tej pory nie wiesz, jakim cudem odczarowała te durne urodziny- choć zawsze miały mieć gorzkawy posmak.
Najgorsze urodziny. Śmieję się sama z siebie. Z przyrodzonego sobie dramatyzmu, który zmienia się zawsze w komedię. Naprawdę, dramat, bo złamałaś nogę? Bo musisz kustykać przez moment? Zrośniesz się. Tak jak zrastają się różne rzeczy w twoim życiu.
Bo tak naprawdę to niezwykla umiejętność, może właśnie to mój magiczny dar. Ostatecznie cieszę się tym, co jest. Śmiechem wypełniam pustki, które nie zależą ode mnie. I oprócz kości- trudno mnie złamać.
Uspokajam się i wyciszam. Oddycham. Zamykam oczy i czuję na języku słodki krem z masła, kwaśny dżem z mirabelki i gorzkość wszystkich tęsknot. Przecież żyję.
I wiem, że jutro- jutro będzie dobry dzień.
I'm building an antenna
Transmissions will be sent when I am through
Maybe we could meet again further down the river
And share what we both discovered...
Then revel in the view
Further down the river
Wiesz, dlaczego ten.
życzę Ci, żebyś w tym roku została adoptowana przez Kota! :*
Dziękuję wam!
Wszystkiego dobrego!