Jeszcze zanim wyjechałam, parę razy Twoja muzyka była jak nitka, łącząca kolejnymi drganiami powietrza mnie i wyspę, na którą ostatecznie dotarłam. Nigdy nie miała w sobie ostateczności dźwięku islandzkiego sztormu. Była (jest, muzyka będzie wieczna, w przeciwności do ciała) delikatna pieśnią morskiego krajobrazu, w którym czai się melancholijnie zasłonięte chmurami słońce. Ale wiesz, że tam jest. Przebłyskuje.
Gdy umierasz, nie ma mnie na wyspie. Wróciłam na stały ląd. Grzeję się w słońcu pod poznańskim niebem. Kocham i dawno nie byłam tak szczęśliwa przez ludzi, których mogę wreszcie dotknąć. Wszystko co dobre we mnie eksploduje i jestem wdzięczna. Żyję. Nie jestem najsamotniejszym humbakiem na świecie, jak śpiewała w kawałku z Tobą Oly. Łączę pieśni.
Wszystko śpiewa. Wszystko jest pieśnią.
I muzyka jest tym, co zostanie. Nie stworzysz więcej, ale ta,której słuchałam kiedyś więcej, ze stałego lądu, zostanie. I za to dziękuję, Ryanie Karazija.
miałam bilet na odwołany koncert, smutno mi mocno, ale właśnie, zostanie muzyka
Właśnie się dowiedziałam.. boże jak mi przykro :( jego muzyka towarzyszyła mi przez całe moje nastoletnie życie i pomogła mi przetrwać ten absolutnie najczarniejszy etap mojego życia. Często koncertował w Polsce, więc odwlekałam pójście na koncert tłumacząc sobie, że kiedyś na pewno będzie okazja :(
@carmenluna och rety, jeszcze odwołany koncert. Podwójnie może uderzyć.
@muladhara często tak wychodzi, coś się odwleka, a potem...koncertu już nie będzie. Ale nadal właśnie są wspomnienia chwil związanych z muzyką. I jakąś wdzięczność za nią. To już bardzo dużo.