Od rana pytają mnie, czy wiem, że nie żyje. Trochę bałam się tych pytań. Okazuje się, że jednak nie bolą. 

Zniszczyłam jego maskę do radioterapii. Oddałam prześcieradło do prania. Tyle. Koniec. Nic więcej nie ma. Trzeba więc jak zwykle, łagodnie przejść na stronę życia. I zająć się tymi, którzy nadal oddychają. Którzy potrzebują troski. 

 

Nie mogę tylko przestać myśleć o tym, kto zajmie się jego kotem. Tym, który czasem przychodzi na moje podwórko i zagląda mi w okna. Przemyka mi myśl, że przecież mam tyle miejsca w życiu. Nie wiem tylko, kogo miałabym o to zapytać.