Doskonale nie wiem co dzisiaj czuję.
Dawno nie byłam zarazem tak szczęśliwa i tak obdarta ze skóry, wrażliwa na każdy podmuch. Dawno nie czułam tak słodkiego smutku, jednocześnie będąc rozpieraną przez radość.
Wracam, po 2 latach, do tych których kocham, choć na jeden tydzień. Przygotowałam bilety lotnicze. Sprzątam mieszkanie i wietrzę pościele w ostatnim jesiennym przebłysku słońca.
Nie mogę się doczekać. I strasznie się boję, a mój strach nie ma jednego imienia. Śmieję się, a do oczu napływają mi łzy. I być może nie powinnam się pytać dlaczego to czuję, tylko pozowlić sobie czuć. Wybrzmieć każdej emocji. Może nie potrzebuję do tego umysłu.
Pamiętasz, jak pewnej jesieni wirowaliśmy pod drzewami w poznańskim parku do tego kawałka, ty śpiewając, a ja fałszując okropnie, krzycząc, pytając, where is my mind. Wyrzucając zagubienie, lęki, by na ich miejsce wtłoczyć w żyły radość.
Żółte liście i absolutny mrok nocy.
Znów zawiruję.
To jest niesamowite, ile emocji i wspomnień potrafią zmieścić takie piosenki - jak przenoszą w czasie. Uwielbiałem się w nich topić swego czasu. Teraz sam nie wiem, czy do dla mnie dobre, już chwilę tego nie robiłem..
Chyb jak zwykle - to zależy. Bo piękne jest topienoe żeby upuscic emocje. Między innymi po to mamy muzyke, żeby mieć coś, co pozwala nam czuć emocje bez konieczności tłumaczenia ich i rozumienia - bo one nie są, by rozumieć. Ale topienie na dłuższą metę, przesadne może być niebezpieczne. Kradnie oddech za długo i już po tobie.