Dostałam przedłużenie umowy na kolejne 3 miesiące. Ponoć budżet szpitala nie uwzględnia póki co dlugterminowego etatu. Zobaczymy, jak to będzie w nowym roku. Dlatego mam kontrakt do końca grudnia.
Niby nie brzmi to źle, przecież nie zwolnili mnie od razu. Nadal zarabiam więcej, niż wynosi zasiłek. Praca na radioterapii pięknie będzie wyglądała w CV. Wszyscy ponoć chcą, żebym została. Mówię coraz więcej po islandzku i wreszcie dostałam licencję.
Faktycznie, w moich oczach nawet jest tu za dużo personelu. Ale i tak m wrażenie, że zrobilam coś nie tak i przez to nie dostałam stałej umowy. Wbrew zapewnieniom szefowej o budżecie, myślę, że to moja wina. Nie sprawdziłam się na tyle, żeby zostać już na zawsze.
Niby nie wyszło źle a ja nie umiem się cieszyć. I mam silne przeczucie, że z wybiciem 2022 będę mogła znowu schować się w domu, być bezrobotna. I będę znów musiała wymyślić, co dalej robić ze swoim życiem. Po raz kolejny.
po co ta surowość wobec siebie? warto cieszyć się z tego co jest, a nie z tego co mogłoby być. na to drugie przyjdzie czas.
Głowa do góry.
Wiem, wiem że warto. Muszę po prostu przez moment przeżuc pewne rozczarowanie, a zupa to moje miejsce na to właściwie 😅parę dni pomarudzę, ale wiem właśnie ze ma być co będzie. I cokolwiek nie będzie, będzie dobre. Ale trochę niepotrzebnie przez moment nastawiłam się na opcje "dostajesz wszystko" albo "wypierdalaj". Nie zakładałam opcji pomiędzy. Więc jeszcze próbuje się w niej odnaleźć. Niemniej, dziękuję. Powoli ja pewnie jutro albo pojutrze, tzn głowę, podniosę 😅
ja tez sie balam jak zaczynalam prace o umowe. i jestem korpo szczurem od 6lat.
Hormeza :) daj z siebie wszystko!
@hormeza i oczywiście masz prawo ponarzekać sobie pod nosem. byle nie brać sobie tego do serca. Uszy do góry!
cześć! nie poddawaj się, robisz więcej dobrego niż Ci się wydaje :)
Wierzę, że koniec roku przyniesie pozytywne wieści :)