Światło świata zmierzcha
A ty ciagle spoglądasz mi przez ramię
Zawsze podskakuję przy nagłych dźwiękach
Ale nie ma poruszenia w pierwszym
Instynkcie mojego lęku
Tylko tętnica chce wyrwać się spod
Miękkości żuchwy
Do dzisiaj jak wszystkie rzeźne króliczki
Czuję okropny ból gdy ktoś mnie tam dotyka
Jakbym byla ciagle tylko zwierzyną
Łowną błahym punktem zranień
Jednym z wielu na mapie
Pustego szkła twoich butelek
Kolejnym tylko numerem do
Odhaczenia na liście twoich
Nigdy nie wykrytych zaburzeń
W tym miejscu były przecież normą
Ten świat zrobiłeś mi okrutnym ale wiem
Przed tobą był już lepki
Od całego tego brudu
Wylewało się tam smołę na dachy
Kryte eternitem i papą
Latem ciekły jak wodospady biednych
Ludzi ja zbierałam tę maź
I lepiłam z niej czarne bursztyny Read More »