Noc spadających gwiazd. Jak co roku nie mogę nie myśleć o Tobie. Twoim pożegnaniu tamtego wieczoru i śmierci gdy zaczynało świtać, a ta wyjątkowa noc kończyła się powoli bladym światłem poranka. 

Dni teraz są nad wyraz piękne. Wypełnione śmiechem i ciepłem spotkanych przez większy lub większy przypadek ludzi. Lato rozbłysneło na moment, jak supernowa, tuż przed wybuchem. Niezwykła pogoda na mojej samotnej Wyspie pośrodku oceanu. 

Ona jest samontna na północnym szczycie globu. Ja już nie. Jestem kochana. Mam tego, z którym niedawno świętowałam te nadal nie docierajace do mnie ogromem 15 lat bycia razem. I mam swoje stado, z którym przeżywam smutki i radości. Nie myśl jednak, że nie myślę o Tobie. Że zapomniałam. Wiem, że chciałbyś, żebym właśnie tak trwała. Nie w smutku, pielęgnując czarną pustą dziurę pod sercem, dziurę twojego braku. 

A właśnie tak. Pełnią. 

I gdy przytulałam tego płaczącego chłopaka, który powiedział, że naprawdę mam gorące ręce, nie pomyślałam, że jednego człowieka można zastapić drugim. Ale że z żałoby można się podnieść, nawet raz po raz, ciągle, po tych 11 latach, tak przerażająco tęskniąc, że nie można znaleźc na to słów. Nikt chyba nie stworzył ich w żadnym języku, choć nadal szukam ich w tak wielu. Bezskutecznie. Może to nie musi mieć nazwy. 

Ani ten brak, który po sobie zostawiłeś, ani to, co było między nami. 

Nie musi mieć nazwy to, co dopoero się tworzy. Nowe miłości. Przyjaźnie. Te, o które nie chcę się martwić, jak długo potrwają, bo krąży i nad nimi wizja śmierci. 

Jest tu i teraz. I po wspaniałej nocy, pełnej śmiechu, wzruszeń z tymi, których kocham tańczę po domu do tego, myśląc o tym pięknie świata, w którym można znaleźć bliskość, ktora kiedyś przeminie. Ale tu i teraz ogrzewa jak sierpniowe słońce, zanim na niebie znów zaczną spadać gwiazdy. 

Płaczę. Dobre łzy mieszają się z gorzkimi. Muzyka wydobywa je na wierzch, oczyszczając i pozwalając odczuć wszystko. To co było. To co jest. To co będzie. 

 

I we dwoje też bysmy tańczyli. Przez moment nie bojąc się kolejnego dnia i kolejnych lat. 

 

Nasze życie, ostatecznie, jest jak pocztówki wysyłane w przestrzeń. Pocztówki, gdzie w paru zdaniach musimy streścić całą naszą czułość.