Czasem mam wrażenie, że moje życie jest zwyczajne- a dzieją się w nim prawdziwe cuda, których nigdy nie oczekiwałam. 

Wczorajszy wieczór zapadnie na długo w mojej pamięci. Na zawsze. Parę miesięcy temu, pisząc maila do Prowadzącej moją ukochaną audycję radiową i nawiazując jakąś nić porozumienia, nie sądziłam, że pewnego dnia ta audycja odbędzie sie wprost z mojego mieszkania. Zimą mieliśmy iść z Nią na kawę. Wtedy się nie udało. Gdy kolejny raz odwiedziła samotną Wyspę pośrodku tylko pozornie nieprzyjanzego oceanu, zaprosiła nas do uczestniczenia w tym, co tworzy.

Pozornie obca osoba. Tylko pozornie, bo muzyka jest tym, co łączy ludzi. Istnieje ponad językami, ponad wszystkim, co można wyrazić słowami. To swoista wrażliwość i zrozumienie, które czujesz. Wiesz. Nigdy przedtem nie widzicie się na oczy, a okazuje się, że ten człowiek, którego słuchałeś w radiu jest właśnie drugim człowiekiem- w tym człowieczeństwie nieskończenie pięknym i czułym. Jeśli na świecie istnieje magia, to płynie ona z ludzkiego serca i zasadza się w duszy nicym gwiezdny pył. 

 

To nadal wydaje się nierealne. Nawet ta kawa, która dzisiaj jeszcze przed nami. Ciepło. Tyle ciepła na początku islandzkiego lata. I być może sprawia to też to miejsce, które dla mnie stało się najspokojniejszym domem. Emocjonalne krajobrazy i wprowadzenie w stan wyjątkowy, który zrozumie się tylko do końca, będąc tutaj. 

Stan szczęścia i spokoju, w którym chcę trwać. Poznając niezwykłych ludzi i doceniając wyjątkowość życia. 

Wszystko, co było przedtem, doprowadza do właśnie tego momentu. 

Jestem dzisiaj rozedrganą drobiną szczęścia.