Odwijajac mięśniowe supły przypominasz sobie zasady. Z każdego spięcia mięsnia wypuszczasz emocje, żeby potem upuścić pojedyńczą łzę. 

Nie mozesz żądać niczego od życia, ono nie należy do ciebie. Przepływa, a ty płyniesz w nim. Doceniasz to, co dostaniesz. Masz dumę, która nie pozwala ci prosić o więcej. Mimo wszystko zachowaj ją. Mimo że tak cię nieraz boli, zachowaj ją. To twój sposob na przetrwanie w największym błocie. 

Nic nie należy do ciebie. Tylko ci sie przydarza. Przydarzają ci sie ludzie i wszystko z nimi związane. Przydarzają ci się związane z nimi emocje. Nikt i nic nie jest ci pisane, tylko ten właśnie moment. Sekundy śmiechu albo płaczu. Jedne po drugich. Nie szukasz sprawiedliwej równowagi. 

Nie możesz żyć równoległym życiem, za kogoś, dla kogoś, przez kogoś. Z kimś. Nie pomagają w tym elastyczne stawy, są tylko sztywne formy wyborów. Twoich, cudzych. Zawsze płacisz jakąś cenę. Musisz by gotowa ją zapłacić, tak samo jak ponieść stratę. 

Utrata zawsze bowiem wpisana jest w każdy początek. Mimo, że o tym wiesz, za każdym razem będzie boleć tak samo. 

Niezgłębiona zdolność akceptacji i regeneracji. Złość, smutek, ból. Ale i wdzięczność, że mogą istnieć, że coś istnieje, ze coś istnialo. Nawet gdy znasz już końce, nawet gdy przeczuwasz końce tam, gdzie ich jeszcze nie widac. 

Zawsze wiesz. 

Nie istnieje twarde na zawsze ani miekkie podbrzusze nigdy. 

Bardziej będzie bolał cię nadmiar niż niedobór. Wszechświat, los, nazwij jak chcesz- jest bardzo złośliwy w tym temacie. Da ci za dużo tego, czego inni tak pragną. To sprawi, że będziesz cierpieć. 

 

W tym wszystkim pływają moje drobiny, moje wiecznie z premedytacją rozdzierane serce. 

Nadal potrafię oszukać, nikogo nie oszukując. Nie próbując kłamać nawet samej sobie. Najszczerzej płaczę ciągle, nieustannie sama. 

 

Still don't know my name
You still don't know my name