Przyznałam Ci śmiechem rację gdy mówiłeś
Pasuje do ciebie tytan wsadzony w kość
Prawie jakbym była kuloodporna
A jestem tak łamliwa i dramatycznie podatna na ranę
Ale zgodziłam się też i z tym mężczyzną
Który nieustannie gryzł mnie prosto w serce
Kiwałam głową jak staruszka gdy wydłubywałam
Z jego zębisk igły słów pełne miłości już po kłótni
Żeby zaszyć rany na komorach i przedsionkach
On sprawdzał nieustannie ile krwotoków wytrzymam
A potem właśnie mówił przy tobie zrozumiałem
Że to co miekkie i kruche jest niezniszczalne
Tak mają dzieci poczęte w gwałcie
Od razu rodzą się z grubą skórą która
Goi się szybko i nie nadaje się na rękawiczkę
Nas nie dogonią a na pewno nie mnie
Bo nauczyłam sie czegoś od kobiet ranionych
Przez siedem pokoleń stygmatem próżnego pożądania
Zawsze wyhoduj pod miękkimi piersiami
Drugie tajne serce i pamiętaj
Kochaj nim caly świat każde nawet najmniejsze życie
Najdrobniejszy pyłek i mrówkę spoconą
Pod lipcowym słońcem
Kochaj nim nieprzerwanie jakby nie miało dna
Ale nikogo do niego nigdy nie wpuszczaj