Wiatr powoduje że
Drzewa tężeją
Gdy tego nie czynią
Tak łatwo się łamią
Ptasi śpiew ginie w sile bezruchu
Śni mi się ten sam
Wiatr zwiewa z twojej
Skóry wszystkie drobne piegi
I czerniejące owadzio pieprzyki
Gubię mapę
Mojego sypialnianego świata
Tracę światło
Nocnej latarni nad brzegiem klifu
Upragnione doznanie kapitulującej
Siły woli gdy czułość
Pozbawia mnie broni szybciej
Niż jakakolwiek przemoc
Wiatr oddechu w pościeli
Przeobraża mnie w dmuchawiec
Unoszę się bez najmniejszego ruchu
Nocą rozumiem język
Szepczących do nas zza okna drzew