śnią mi się płonące kości zwierząt
wydrążone mrówczym korytarzem czaszki
pełen szkielet psa przypadkiem
zaplątanego we wnyki
miał iść do nogi myśliwego
a tak głupio wziął i zdechł
można tak pechowo postawić nogę
i zniknąć raz na zawsze
w pragnieniu i głodzie
szczęścia pożądać
jak nieostrożna suka
pewnie ganiała się w maju
ma za swoje
tako rzeczą kościane wróżby
wymyte przez rzeki
zakopane pod mchem
zostawione na lodzie
jak ptasie zrośnięte obojczyki
rozrywane na pół
żeby spełniły życzenie
przeciągam ich centrum na swoją stronę
łóżka w półśnie
rozdzieram żebra i sprawdzam
ciągle tam jesteś