Jesteś tak żywa i żwawa
A tyle mówisz i myślisz o śmierci
To nie przystoi radosnej dziewczynce
Pomówmy o czymś weselszym
A może ja nie chcę
Bo jestem
Jak ptak skaczący po bluszczu
Który oplótł stary pusty dom
Tu postanowiłam uwić gniazdo
Cenię chłód kruszejącego muru
Słucham echa starych głosów
By tworzyć z nich nowe pieśni
Może jestem
Jak świecące w ciemności
Owocniki prawiecznej grzybni
Rosnące tylko jesienną chwilę
Wyrosłe na butwiejacej paproci
I rozkładającej się piszczeli sarny
Zmieniam mrok w światło
To co zatrzyma oddech
Dla mnie staje sie życiem
Bez zakończeń nie ma początków
Nie znajdziesz odpowiedzi bez
Odpowiednio zadanego pytania
Czuję to w kościach od zawsze
Tak jak starzy ludzie
Przepowiadają nimi deszcz
Po prostu pozwól mi na to
I obejmij mnie czule
Póki wystarczy czasu
Zawsze jest go za malo by przeżyć
Zapamietaj we wzruszeniu
Wymieszanych ze sobą smaków łez
Że jeśli rzeka chce
Stać się oceanem
Musi porzucić własne imię