Po mroku nadeszła pora jasnego słońca.
Brak nocy- nie czuję się gotowa. Znikną znów gwiazdy, zniknie księżyc. Nie jestem gotowa. Za mało widziałam w tym roku tańca zorzy na czarności nieba, zamknięta. Gdzie uciekły te miesiące? Jakim cudem to już lato, jego pierwszy dzień tuż- tuż?
W zamrożeniu, w zamknięciu, w przestrachu.
Zgubiłam rytm, w którym co roku na nowo wyrastam, jak pęd wieloletniej rośliny, jak wierzba puszczająca pył z małych kotków na wiatr.
Kiedy to?Jak to? A jednak. Tyle słońca. Krzyk mew powrócił za oknami.
Czy jestem gotowa?
Muszę. Nic to. Zatrzymana, nie zatrzymam świata. Uparte powtarzalności,, wirowanie wokół tej samej osi od nowa. Noc bez dnia, dzień bez nocy, codziennie jednak wschód i zachód. Co roku ciepło i zimno. Smutek i zmęczenie, euforia i wybuch. Cykle na zewnątrz, cykle we mnie.
Jeszcze kilka dni i wrócą rybitwy, te małe, krzykliwe noże rozcinające niebo. Nie jestem gotowa, ale muszę przyjąć to z pokorą. I będę tańczyć jeszcze o północy na jasnej plaży, widząc jak słońce tylko muska pocałunkiem fale oceanu nad fiordem.
Coś we mnie mimo wszsystko nie może się doczekać.
Ten sam cykl, za każdym razem inna lekcja.
Wypływam w świat na tej małej łodzi, spokój wplywa do serca. Wlewam go uparcie.
Pokora kolejnej wiary.
Hush now soon they will fly in, the tern that I left with my reverie
Hush now, there's one that is crying, both its wings bear other birds' sorrows
When they're back i'll continue my straying
The sun is white and steadily bright in the land of tinder and ice in ardent silence
Hold on tight to our vision
The one that we've carried for so long
And soon we'll feed the firedoubled heartbeats sooth our souls' needs
Stillness feeds our united bodies