Gdy mój mąż ma wolny dzień i tylko idę do pracy, on wstaje po tym, jak zjadam śniadanie. Zawsze zawozi mnie do szpirala, chociaż pieszo mam tylko 25 min ( w sztormie do 40). Nie chce żebym zaczynała dzień brnąc przez śniegi po kolana.
Woli wstać, wyjść na mróz, zwieźć mnie do pracy autem i potem wrócić do łóżka. To ściska mi serce.
W moje dni wolne, gdy on idzie do pracy, ja wstaję i robię mu śniadanie. Wiem, że sam z siebie nic nie zje i zapomni o lekach.
Miłość to nie to, co się mówi. A to jak ludzie opiekują się sobą wzajemnie.