"To jest mniej więcej tak: ja, leśne zwierzę, byłem wówczas zaledwie w lesie, leżałem gdzieś w jakiejś brudnej jamie (...), wtem, na zewnątrz, na wolnym powietrzu, ujrzałem Ciebie, to coś najcudowniejszego, co kiedykolwiek widziałem. Zapomniałem o wszystkim, zapomniałem doszczętnie o sobie, wstałem, podszedłem bliżej - co prawda lękliwie w tej nowej, a jednak swojskiej wolności, ale podszedłem bliżej - doszedłem aż do Ciebie - byłaś tak dobra - przycupnąłem u Twoich stóp, jakby mi było wolno, złożyłem twarz w Twoich dłoniach, byłem tak szczęśliwy, tak dumny, tak wolny, tak potężny, tak u siebie w domu - ciągle to: jak u siebie w domu - ale w gruncie rzeczy byłem tylko zwierzęciem, należałem do lasu. A na swobodzie żyłem przecież jedynie z Twojej łaski, sam o tym nie wiedząc (bo wszystko zapomniałem). (...) Nie mogło to trwać. Musiałaś, nawet gdy gładziłaś mnie najłaskawszą ręką, dostrzegać dziwaczność wskazującą na las, na to pochodzenie i prawdziwą ojczyznę, następowały konieczne i z konieczności powtarzające się rozmowy o 'strachu', które (mnie i Ciebie, ale Ciebie niewinnie) dręcząc trafiały niby w nagi nerw, coraz bardziej rosła przede mną obawa, byłem dla Ciebie jakby brudna plama, jakby wszędzie zawadzająca przeszkoda. (...) Przypomniałem sobie, kim jestem, w Twoich oczach nie dostrzegałem już żadnego złudzenia. Czułem strach, jakiego doznaje się we śnie (aby gdzieś, gdziekolwiek, nie u siebie, nie zachować się tak, jak we własnym domu). Ten właśnie strach czułem w rzeczywistości, musiałem z powrotem cofnąć się w ciemność, nie wytrzymałem światła słonecznego, byłem zrozpaczony naprawdę jak zbłąkane zwierzę, zaczynałem biec co tchu i nieustannie ta myśl: 'Gdybym mógł zabrać ją ze sobą' oraz przeciwna myśl: 'Czy jest ciemność tam, gdzie jest ona?'

Pytasz jak żyję: właśnie tak."

 

Franz Kafka "Listy do Mileny"