Zamarzł staw w moim parku. I nie ma cudowniejszego błękitu niż ten odbity w lodzie. Może tylko ten, który migocze w oceanie. Zdecydowałam, że na ten spojrzę wieczorem. Być może znajdę w nim i zachód słońca.
Nie ma piękniejszego, czystszego nieba niż islandzkie. I to wypłukuje moje serce z resztek bólu. Postanowiłam, że tym razem się odetnę i nie pozwolę przelewać cudzych lęków w moją głowę. Nie pozwolę, by ten jad zaległ w moich żyłach. Niepotrzebnie wspominałam, mówiłam, nie chcąc chyba się zwrócić do nikogo innego.
Zobaczysz, będzie jak ze mną. Zobaczysz, powtórzą się historie. Zobaczysz, będziesz musiała lawirować. Zobaczysz, zobaczysz, zobaczysz...
Sama się tego bałam, gdzieś, zalążek. Mała iskra, rozdmuchana w ognisko. Podmuchał. Wbił mi zęby w przedramię, nie chcąc puścić. Wlał jad w żyły. I chyba dlatego moje ciało chciało ostatecznie upuścić krwi. Zrobiło to aż nazbyt dosłownie i skutecznie.
W niektórych historiach nie chodzi ani o mnie, ani o Ciebie, Wilku. I nawet jeśli jestem tą, która wie, nie jestem tą, która się wtrąca. Tak samo ty nie powinieneś. Dlatego daj mi spokój. Wrócę do ciebie, gdy będę mogła.
Jestem z siebie dumna, że tym razem powiedziałam zniknij, póki się nie uspokoisz. Zniknij, bo rozerwiesz mnie na strzępy.
Bo próbowano zniszczyć coś, na co czekam. Nie pozwolę sobie odebrać, czy przez cudze słowa, czy przez własną głowę. Nie pozwolę odebrać sobie radości, bo powiedziałam zostań tam, gdzie jesteś.
Po raz kolejny, nie dam się uwikłać w cudze zazdrości, niezależnie z której strony. Jestem własna, jestem osobna. Zazdrość jest najgorszą klatką i nikt nigdy mnie do niej nie wsadzi. O tym zdecydowałam wiele lat temu.
Postanowiłam. I teraz zaleczę wszystko. I jeszcze raz dziękuję za to co mam. Właściwie piękniejsze życie, niż kiedykowiek mogłabym sobie wyobrazic.
Dziękuję i doceniam miłość i to, jak jestem w niej bezpieczna. Tak często o tym nie mówię, jakby był to wstydliwy sekret. Bo trochę jest- wiem, że nie wszyscy dostali to od losu. A ja nadal narzekam. Czuję się tak niewdzięczna w swoich upadkach. A jednak dzisiaj doceniam głośno. Kocham krzykliwie. Doceniam to jak mogę się schować ze swoimi lękami, jak zawsze jestem wysłuchana. I gdy nawet przez swoją nadwrażliwość wykrwawiam się w dosłowności, wiem, że nic mi nie będzie.
Tak często czuję się nikim. Tak często czuję się za głupia, za brzydka, za....A jednak jest ktoś, kto udowadnia mi, dzień za dniem, że można bezustannie przy mnie trwać.
Dlatego tym bardziej cieszy błękitne niebo i mróz szczypiący policzki.
I teraz już czuję, że kończę ten rozdział.