Zaczynam piękne odliczanie, skreślanie kolejnych dni w kalendarzu. Trochę się boję początku listopada, ale o wiele bardziej cieszę. To tuli każdy lęk. Przeszłość to przeszłość, ważne jest tu i teraz. I ci, którzy tam nadal są.
Odliczam po kolei. Dni do każdego ze spotkań. Dni do czułości innej, niż ta którą mam na co dzień na Wyspie. Dni do głaskania kóz, dni do poczucia zapachu całkiem innej kawy, dni do spojrzenia w oczy.
Nie będzie dużo czasu żeby gotować i sprzątac. Ale będzie czas, by kochać, śmiać się i spacerować w deszczu. To dostarczy skrzydeł.