Mówisz mi, że moje życie jest prawdziwą sztuką o przetrwaniu. 
Zastanawiam się przez moment.

Jeśli przetrwać oznacza po prostu przeżyć, będąc pustą skorupą w środku, to nie jest przetrwanie, o które mi kiedykolwiek chodziło. Przetrwać, mój drogi przyjacielu oznacza dla mnie co innego. 

Przetrwać to przeżyć i żyć. To żyć i nie dać zabić w sobie całej czułości do świata. Pozwalać jej rosnąć. 

Moje życie to sztuka przetrwania. Masz rację, mój przyjacielu. Myślałam o tym już wcześniej, gdy pewnej wiosny skończyłam lat 30 i musiałam podsumować w głowie pewne rzeczy. 

Mam 31 lat, w czasie których wychowałam się w domu pełnym przemocy, przeżyłam gwałt i pochowałam dwóch najbliższych przyjaciół. Wystarczy. Ale nadal żyję, nadal jestem, nie tylko istnieję. Zaleczam rany, tworzę blizny, które jednak nie przeszkadzają mi czuć . Nie zabraniają mi się uśmiechać.

Bo mam 31 lat w czasie których poznałam wspaniałych ludzi, poznałam miłość swojego życia z którą dzielę tę drogę do teraz, widziałam wspaniałe wschody i zachody słóńca, oddychalam wraz z drzewami i obserwowałam odlatujące na południe gęsi. 
To wszystko momentu, które zginą jak łza toczona po policzku w czasie deszczu, jak mawia klasyka.

Mam 31 lat i zaakceptowałam życie takim jakim jest. Nigdy nie zbudowałam muru między sobą a światem. Zawsze kochałam, kocham i kochać będę- nie tylko w tym najdosłowniejszym, ludzkim wymiarze. Kochać można głębiej i mocniej. 

Czuć czułość. W tym zawiera się wszystko. Nieskończoną czułość do świata, jakim jest. Dobrego i złego. Smutnego i radosnego. 

Mam 31 lat i im jestem starsza, tym więcej właśnie czułości i cierpliwości znajduję w sobie. Jestem szczęśliwa. Pozwalam sobie na płacz, słabość, bo przecież okazanie słabości jest siłą. Śmieję się głośno. Często się boję, ale mówię sobie, że to w porządku, mam prawo się bać- ale nigdy nie pozwalam strachowi, by mnie zatrzymał. Czasem tylko muszę poczekać. 

Jestem miękkością która prosi o miękkość, a jeśli zrani się o ostrość i szorrstkość świata, to nie szkodzi. Świat nie jest dobry, ani zły. Jest jaki jest. 

A ja ciąglę idę. 

Mam 31 lat i mam w sercu spokój, który mówi mi, że przetrwam wszystko. Nawet, gdy budzę się z najgorszych snów, w których wszystko dookoła płonie i giną ci, którzy są dla mnie najważniejsi. Nawet, gdy budze się płacząc, wiem, że tych łez też potrzebuję. 

Moje życie to sztuka przetrwania. 

Wciąż idę, wciąż idę- ale nigdy nie pozwoliłam, by skradziono mi serce. 

Mój przyjacielu. Możesz mi je łamać, ale nigdy mi go mi nie zabierzesz.