Wiosną powrócę z Wyraju
Przylecę z pierwszym
Klangorem żurawia tonącego
W pośniegowym błocie
Umrzeć jednak najpierw muszę
Niczym najmniejsze z wróbli
Zmrożone ciemnością zimy
Musze wszystko stracić
Zwyczajem klonu szumiącego za oknem
Bez liści bez oddechu naga na wietrze
Kruche blizny na jego korze
Niech będą mi drogowskazem
Nie martw się miły
Ja zawsze powrócę ptasim
Rytuałem marca
A jeśli mogę mieć życzenie
Najbardziej bym chciała
Odrodzić się w piórach lelka
Który nocą czuwa nad twoim snem
Choć bardziej niż stać na straży
Pragnie wplątać się w twoje
Rozrzucone na poduszce włosy
I czekać w nich aż zaświta
I uwić w nich na tę jedną noc gniazdo
I czekać aż mgły zaczną lizać
Brzuchy leśnych wzgórz
Prawie jak rozpalony
Glupim niedopałkiem pożar Read More »